wtorek, 5 maja 2015

Uzasadnienie socjologiczno-historyczno-moralne

Przyglądam się nagrodom przyznawanym w naszym kraju, ich nieprzebranej ilości, listom nazwisk laureatów, ich powtarzalności, przewidywalności wskazań, muskułom napinanym przy tej okazji. W książce pt. „Pamiętam, że było gorąco” Katarzyna Bielas i Jacek Szczerba rozmawiają z nieobecnym już wśród nas pisarzem, scenarzystą i reżyserem Tadeuszem Konwickim. Zapytany o nagrody, odpowiedział z właściwą sobie celnością: „Teraz właściwie pokazują się same arcydzieła. Każda książka, każdy spektakl jest – jak piszą dziennikarze i krytycy – czymś niesłychanym. Wszyscy są zachwyceni sobą. Szejkhendy, całusy, nagrody. To musi mieć jakieś uzasadnienie socjologiczno-historyczno-moralne. W moim pokoleniu wszyscy byli z siebie niezadowoleni. Wszystko było jak gdyby nie tak, nie z tej strony, nie do końca. Byliśmy kwaśni. (…) Nagrody też znaczyły co innego. Pamiętam, jak przed wojną, Dąbrowska czy Nałkowska, miała dostać jakieś ważne odznaczenie – Nagrodę Miasta Warszawy albo Krzyż Kawalerski Polonia Restituta. Cały kraj żył tym przez rok. To było niezwykłe wydarzenie. A teraz prawie każdy Polak jest laureatem czegoś”. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz