poniedziałek, 23 marca 2015

Jana Beñova „Café Hiena (Plan odprowadzania)”

Czy pamiętacie Państwo „Ulicę” Daniela Odiji? Niewielką książkę wydaną czternaście lat temu (jak ten czas szybko biegnie!). Pierwsze zdanie brzmiało następująco: „Ulica Długa wcale nie jest długa”. Ulica była częścią miasta, którego nazwa w książce nie pada. Można się tylko domyślać, że jest to bliski autorowi Słupsk. „Café Hiena (Plan odprowadzania)” Jany Beñovej rozpoczyna się od scen rozgrywających się w Bratysławie, ściślej na dzielnicy Petržalka. Każdy kto był w Bratysławie musiał widzieć to blokowisko. Setki domów z wielkiej płyty oddzielone od reszty miasta Dunajem. Kilka lat temu wybrałem się do Bratysławy, widziałem Petržalkę z perspektywy pasażera samochodu. Zupełnie nie byłem jej ciekaw. Betonowy świat zwyczajnie mnie odrzucał. Beñova w swojej niepozornej książce opisuje życie ludzi tam mieszkających. Opis to bardzo surowy i bolesny. Jedna z bohaterek, Elza pisze powieść. W pewnej chwili słyszy: „(…) Petržalka wcale aż taka nie jest. Naprawdę nie wiem, gdzie pani mieszka, oszołomów spotyka się na każdym kroku, ale coś takiego! Co to, to nie!” W rzeczywistości jest znacznie gorzej. Powieściowa Elza pisze o księżycowym krajobrazie, przez który jej Ian na krótko oślepł. O ludziach – naleśnikach, napakowanych osiłkach z łysymi głowami i tatuażami wątpliwej urody na odkrytych ramionach. Pijanych robotnikach zaczepiających pasażerów w tramwajach. Małych chłopcach, młodocianych führerach wykrzykujących faszystowskie pozdrowienia. W tym świecie żyją nadwrażliwcy, bratysławscy desperados, jak nazywają siebie Ian i Elza. „Niektórzy dostają sraczki, jak pojadą do Egiptu. Myśmy zawsze ją mieli, wracając do domu. Na Petržalkę”. W takim miejscu życie tej pary staje się odarte z piękna i intymności. „Krzyki. Wyzwiska. Jest jesień. Powoli robi się ciemno. Rozkosz kobiety i mężczyzny miesza się z wulgarnym krzykiem wyrostków. Kochają się po cichu, skromnie. Patrzą sobie w oczy. Jak Żydzi ukrywający się w piwnicy”. Rytm życia w Bratysławie jest stały i niezmienny. Elza wyznaje: „To małe miasto. Ledwie ruszysz w drogę, już masz większą część za sobą. Kto chce u nas snuć się bez celu, musi chodzić w koło, jak konik na maneżu, a po drodze ciągle natyka się na inne snujące się koniki”. Ostatecznie bohaterowie zmierzają do tytułowej „Café Hiena”, gdzie czytają, piszą, spotykają się z innymi artystami, sporo piją, jedzą, kłócą, czasami wrzeszczą. Jak mówią o sobie „uzgadniają strategię”. Polega ona na tym, że jedno z nich zdobywa pieniądze, by pozostała trójka mogła oddawać się tworzeniu. Są swoistymi stypendystami, a przynajmniej za takich uchodzą w oczach gości lokalu. To właśnie w kawiarni powstaje „Plan odprowadzania”, powieść Elzy. Książkę Jany Beñovej czyta się błyskawicznie. Jest pełna znakomitych obserwacji, gorzkiego humoru, napisana świetnym językiem. Powieściowe miasto przeraża, irytuje, zastanawia i zostaje w pamięci. W pewnej chwili autorka cytuje Freuda przesłuchiwanego przez gestapo. Lekarz może wyjechać z Wiednia pod warunkiem, że podpisze dokument, w którym przyzna, że nic złego go nie spotkało. Freud zatem pisze: „Gestapo mogę z ręką na sercu każdemu polecić”. Bohaterka Jany Beñovej mówi: „Petržalkę mogę z ręką na sercu każdemu polecić”. Ja zaś, już bez tej ironii, polecam ten tytuł, który zdobył nie byle jakie wyróżnienie, bo Nagrodę Literacką Unii Europejskiej. Naprawdę warto!

1 komentarz: