wtorek, 28 października 2014

O „Powrozie” na Interia.pl - wywiad

„Publiczne egzekucje w Gdańsku – straszny odpowiednik reality show”. Taki tytuł nosi rozmowa, którą przeprowadził ze mną dziennikarz portalu Interia.pl Dariusz Jaroń. Wywiad rozpoczyna pytanie:
- W posłowiu pisze Pan o tym, że zainteresował się egzekucjami obozowych oprawców na widok zdjęcia wisielców zamieszczonego na stronie internetowej. Dlaczego uznał Pan, że to dobry temat na powieść?
- „Powróz” rozpoczyna się opisem egzekucji jedenaściorga zbrodniarzy z obozu zagłady KL Stutthof. Na zdjęciu widać chłopca siedzącego na ramionach dorosłego mężczyzny. Nie mogłem zrozumieć, co to dziecko robi w tym miejscu. Potem pojawiły się kolejne pytania. Dlaczego egzekucja ma publiczny charakter? Skąd te dziesiątki tysięcy gapiów? Okazało się, że wieszanie na gdańskiej Biskupiej Górce, prócz ilości zgromadzonych ludzi, było szczególne z kilku innych powodów. 4 lipca 1946 roku w Gdańsku odbył się wstrząsający spektakl. Jeden z trzech w powojennej Polsce. Profesor Zbigniew Mikołejko w książce „We władzy wisielca. [2] Ciemne moce, okrutne liturgie” pisze, że przywołane egzekucje „łączyły w sobie ludową potrzebę zemsty, archaiczne wierzenia i, być może, jakiś straszny odpowiednik dzisiejszego reality show”. Skupiłem się na wspomnianym dziecku. Zastanawiało mnie, jak ktoś, kto uczestniczył w tym ponurym spektaklu, bo to był spektakl z poprzebieranymi w pasiaki katami, z ryczącymi silnikami ciężarówek, na których umieszczono skazańców, może funkcjonować później. Przecież to musiało się odbić na dziecięcej psychice.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz