poniedziałek, 14 kwietnia 2014

B90

To nie model bombowca, a nazwa gdańskiego klubu muzycznego, który odwiedziłem wczorajszego wieczora. Zanim o pretekście do wizyty, słów kilka o samym klubie. B90 znajduje się na terenie Stoczni Gdańskiej, utworzono go w jednej z zamkniętych hal. To co powstało w potwornie zdewastowanym miejscu zasługuje na najwyższe słowa uznania. Rozmawiałem z ludźmi zajmującymi się muzyką profesjonalnie oraz z muzycznymi koneserami i opinie o tym miejscu w stu procentach znalazły potwierdzenie. Takiego dźwięku, jaki są w stanie uzyskać nagłośnieniowcy stamtąd, nie ma chyba nigdzie w Polsce. Stałem na prawo od sceny, bardzo blisko. Dźwięk był idealny, a przy tym „nie zabijał”, wrażenie było wstrząsające. Słyszałem wszystko wyraźnie, widziałem multimedia prezentowane na jednym z trzech ekranów. Klub mieści dwa tysiące ludzi, ma dwa bary. Siłą rzeczy w ciągu kilku godzin ludzie korzystają dosyć często z toalet. Teoretycznie nie mają one prawa być czyste. B90 obala mit cuchnących uryną, wymazanych i pooblepianych twórczością wandali toalet. Okazuje się, że można. Teraz sam koncert. Wczoraj w Gdańsku gościł legendarny Laibach. Zespół promował swoją nową płytę pt. „Spectre”. Słoweńcy zagrali materiał, po czym zrobili piętnastominutową przerwę. Wrócili na scenę, by w tej części koncertu zaprezentować swoje legendarne kompozycje. Milan Fras swoim charakterystycznym, niskim głosem uwiódł publikę właściwie natychmiast. Mnie jednak bardziej zachwyciła Mina Spiler – charyzmatyczna wokalistka i wielka osobowość sceniczna. To jak modelowała głos, budowała napięcie, było niesamowite. Niechętnie opuszczałem B90 około północy. Podsumowując: świetny koncert, rewelacyjny klub, bardzo profesjonalnie prowadzony. W trakcie pobytu w Gdańsku należy odwiedzić koniecznie!






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz